poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 1 "Jedna chwila potrafi zmienić całe życie."

Z dedykacją dla każdego, kto czyta to, mimo błędów, pomyłek i zaniedbań, których się w jakiś sposób dopuściłam.
Dziękuję, że jesteś <3



Życie stawia nas przed wieloma wyborami.
Daje nam sygnały, których niekiedy nie potrafimy dostrzec.
Popełniamy błędy.
Zadajemy ból innym, krzywdząc przy okazji siebie.
Gubimy się w krętych ścieżkach, które przygotował dla nas los.
Szukamy map i drogowskazów, zapominając o tym, że nikt nie nauczy nas życia.
Sami musimy to zrobić.

~~~~~~~

Czym jest tęsknota?
Kiedy ją odczuwamy?
Dlaczego?

Być może to świadomość o braku czegoś, co straciliśmy.
Im więcej o tym myślimy, przeżywamy, tym bardziej cierpimy.

Jako dzieci często tęsknimy za starymi zabawkami, które musieliśmy wyrzucić lub oddać. Wtedy tęsknimy za najstarszym, ulubionym misiem. Nawet, gdy będzie już w najgorszym stanie, nie chcemy się z nim żegnać, bo był przy nas od najmłodszych lat.
Od zawsze.

Jednak czy tęsknota za kimś jest taka sama, jak za czymś?
Nie.
O rzeczy łatwiej zapomnieć.
Ale o człowieku prawdopodobnie będziemy pamiętali do końca życia. Może nie zawsze, może wspomnienia zaczną blaknąć...

Lecz prędzej, czy później powrócą, nawiedzą nas w najmniej oczekiwanym momencie lub wtedy, gdy będziemy spali.

Tęsknota oznacza wiele nieprzespanych nocy, smutek, żal, rozpacz, niepokój, złość...
W pewnym momencie przyjdzie czas, gdy będziemy musieli odłożyć ją na bok, spróbować zapomnieć, dać sobie spokój i żyć dalej.

~~~

Pragnęłam...
Pragnęłam wielu rzeczy.

Czasem były to zwykłe błachostki, niekiedy jednak potrzeba czegoś większego. Ważnego dla mnie, a zarazem nieosiągalnego, niczym gwiazda na niebie.
Od jakiegoś czasu pojawiło się we mnie nowe pragnienie.
Całkowicie inne, niż dotychczasowe. Czułam, że jest ono najważniejsze ze wszystkich.
Nie miałam jednak pojęcia, na czym tak bardzo mi zależało.
Wiedziałam tylko, że muszę to mieć, dotknąć, poczuć...

Odkąd to pragnienie zamieszkało w mojej duszy, nie dawało mi spokoju.
Próbowałam zrozumieć, czemu odczuwam tak wielką potrzebę otrzymania tego. Nie umiałam jednak pojąć tej tajemnicy.
Zaczęłam zastępować to, czego pragnęłam innymi rzeczami. Jednak to w żaden sposób nie skutkowało.
Z każdą chwilą, z każdym porankiem czułam, że muszę coś z tym zrobić.
Zastanawiałam się nad tym wszystkim, nad całym moim życiem.

Pewnego dnia zrozumiałam wszystko.
Teraz wiedziałam, że tym, czego pragnęłam była...
Miłość.
Pragnęłam latać na skrzydłach miłości..

Kochaj mnie.
Tylko tego potrzebuję.
Twojej miłości.
Potrzebuję ciebie.
Twojego ciepła.
Chcę być dla ciebie idealna.
Chcę być twoja.
Tylko twoja.

~~~

Oczy są zwierciadłem duszy...
Więc patrzę an ciebie i próbuję odczytać z nich, co czujesz.
Czy ujrzę w nich blask?

Spojrzałam na niego.
W jego lśniących, brązowych oczach widziałam wszystkie uczucia, które w sobie nosił. Strach, niepewność, smutek, żal...
Po chwili jednak pojawiły się tam drobne iskierki. Błyszczały w czekoladowej przestrzeni, niczym gwiazdy...
Jak mdłe promienie świec, przyćmione swym dymem.
Jak zamarznięte krople rosy na ciemnych gałązkach drzewa.
Lśniące i zdradliwe.
Jednocześnie hipnotyzująco piękne. Najpiękniejsze na świecie.
I zdradliwe w swoim pięknie..
W nim jednak nie było ani odrobiny zdradliwości.
Stał i patrzył na mnie. W jego wzroku zobaczyłam to, czego pragnęłam od zawsze...
Miłość.
Na zawsze.

- Wiktoria, obudź się - głos opiekunki z Domu Dziecka wyrwał mnie z rozmyślań. - Masz gościa, ładnie się ubierz.

Wciąż pamiętałam mój sen. Ciągle widziałam jego oczy. Ciemne, lśniące łzawo, tak podobne do tych przestraszonego zwierzęcia. Wypełnione  niemym wołaniem.
Już na zawsze miały zostać w mojej pamięci, odciśnięte, jak piętno na świadomości, jak pieczęć na sercu.
Nie wiedziałam, kim jest, ale czułam, że tylko on może dać mi miłość, której tak bardzo potrzebowałam.

Przebrana zeszłam do sali. Czekała tam na mnie opiekunka i nieznany mi dotąd mężczyzna. Bacznie mi się przyglądał.
- To jest właśnie twój wujek, Werner Schuster - powiedziała, po czym wyszła.
- Wszystkiego najlepszego, Wikusiu. Dawno cię nie widziałem, odkąd twoja mama odeszła nie miałem z tobą kontaktu. I teraz wreszcie mam tą możliwość - uśmiechnął się do mnie delikatnie. - Trzeba przyznać, wyrosłaś na piękną, dużą i mądrą dziewczynę. Będziesz taka, jak twoja mama... Które to już urodziny? Osiemnaste? - przytaknęłam. - Cudownie.
- Miło mi - odpowiedziałam cicho.
- Mam dla ciebie propozycję.. Wiem, że jesteś już pełnoletnia i możesz robić, co chcesz, jednak mam nadzieję, że się zgodzisz - spojrzał w moją stronę.
- Na czym ona polega?
- Mam dla ciebie pracę. Poznasz wielu ludzi, zwiedzisz świat. Będziesz fotografem, moją prawą ręką. Reszty dowiesz się potem - oczekiwał odpowiedzi. Musiałam podjąć decyzję, pierwszą i może najważniejszą. Mogła zmienić całe moje życie.
- Dobrze. Zgadzam się - odparłam z uśmiechem.

~~~

Koledzy rzucili się na niego, jak zwierzęta, gdy tylko zjawił się w niemieckim boksie. Do nich już dotarła świadomość, że ich najmłodszy kolega ma przed sobą życiową szansę.
On jednak jeszcze nie oswoił się z tą myślą. W jego głowie wciąż brakowało miejsca na przyjęcie do siebie tego, że jest w stanie odnieść taki sukces. To wydawało mu się zbyt piękne.
A co, jeśli nie wytrzyma presji? Na dobry wiatr też nie mógł liczyć. W końcu wielu cenionych zawodników miało pecha. Kto powiedział, że i on, Andreas Wellinger, nie może trafić na gorsze warunki?

Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.

Duma wypełniła go dopiero, gdy spiker zapowiedział jego drugi skok.
Niemieckie flagi zaczęły gwałtownie dygotać, jakby szarpane silnym wiatrem.
Jego imię niosące się echem po terenie całej skoczni, a także poza nim, trafiło wprost do jego serca i dodało mu silnej motywacji.
To właśnie głośny doping kibiców poniósł go wysoko nad zeskokiem i pozwolił przeskoczyć sto trzydziesty metr. Co do tego nie miał wątpliwości. Nie był pewny, czy starczy to do zwycięstwa w konkursie, ale triumfu w ogólnej klasyfikacji już nic nie mogło mu odebrać.

Nigdy nie wiadomo, jaka przyjdzie następna karta...
Trzeba brać życie takim, jakie jest. Sprawiać, by liczył się każdy dzień...

Odpiął narty, które uniemożliwiały mu poruszanie się, po czym uścisnął dłoń Koflera, który czekał tylko, by złożyć mu szczere gratulacje.
W końcu dla osiemnastoletniego chłopaka był to sukces dużej wagi. Gratulacje należały mu się chociażby za to, że uniósł ciężar tej presji, która na nim ciążyła.
Oddychał głęboko, a z każdą sekundą bezgraniczna radość wkradała się do kolejnych komórek jego ciała, aż w końcu opanowała go całego. Wiedział jednak, że zanim ją ją uzewnętrzni, wypadałoby poczekać na ogłoszenie ostatecznego werdyktu.
Zanim to nastąpiło, pozwolił sobie tylko na kilka uśmiechów w stronę kamery.
Po chwili oczekiwania, spiker ogłosił oficjalnie jego wynik, a potwierdzenie ukazało się na tablicy z wynikami.

Wygrał.

Emocje, które się w nim kumulowały od niemal dwóch godzin, wyrwały z niego radosny okrzyk.
Dostrzegł biegnącego w jego stronę Wanka, który również nie kwapił się, by studzić swój entuzjazm. Mocno go uścisnął i uniósł, jak małego chłopca, mimo że wzrostem zdążył już przewyższyć starszego kolegę.
Łzy stanęły mu w oczach, gdy dotarło do niego, co osiągnął i to w tak młodym wieku. Tylko Thomas Morgenstern był młodszy, gdy sięgał po zwycięstwo w Letnim Grand Prix, a przecież to legenda skoków.
Przyjmował gratulacje od zawodników, których stawiał sobie za wzór do naśladowania. Od Severina poczynając, poprzez dwukrotnego mistrza świata, Kamila Stocha, Prevca, Schlierenzauera i wielu innych, którzy zaszczyli swą obecnością ten konkurs.

Przez chwilę Andreas obawiał się, że to sen, ale ku jego ogromnemu szczęściu była to rzeczywistość.
Pragnął, by to nie ulegało zmianie.
Marzyło mu się życie pełne sukcesów i, mimo że zimą zwycięstwa z pewnością smakują dużo lepiej, ten letni triumf wydawał się być początkiem.

Nie był jeszcze świadomy, że już niedługo jego życie wywróci się do góry nogami i to na jego własne życzenie.

~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie, kochani <3

Rozdział wyszedł zdecydowanie za krótki, wiem. Wiem także, że część z was na pewno nim zawiodłam, ale specjalnie akcja będzie już w drugim rozdziale! :)

Zapraszam do strony z opisem bohaterów. Starałam dodać się ją na czas ;)
Dziękuję za komentarze pod prologiem i tyle wejść :*
Jesteście wspaniali <3
Co sądzicie o rozdziale? Zapraszam do komentowania :)

Całuski,
Lilka *o*

poniedziałek, 2 lutego 2015

Prolog: "Samotność jest czasem, gdy możemy na nowo stać się dziećmi..."

Dla Julki <3
Za wsparcie w trudnych chwilach i uśmiech, który rozjaśnia każdą burzę...

W burzy zdarzeń, w szumie dnia zagubiona w losu grach, ciągle szukasz swoich miejsc.
Tak, jak dziecko w gęstej mgle, błądzisz, nie poddajesz się.
Wciąż próbujesz znaleźć swój cel i życia sens.
Znowu pędzisz, tak nieuchwytna, niczym wiatr..
Tajemnicza, tak jak sen.

~~~

Od ośmiu lat śniłam o ogniu...
Drzewa zapalały się, gdy obok nich przechodziłam. Płonął nawet ocean. Słodki dym osiadał na moich włosach, a rankiem, czułam jego niezwykły zapch na poduszce.
Mimo wszystko, obudziłam się, gdy zaczął płonąć materac. Ostra chemiczna woń kontrastowała z nglistą słodyczą moich snów. Te zapachy różniły się, jak dwa gatunki jaśminu: indyjski i kalifornijski.
Przywiązanie i rozłąka...
Nie sposób ich pomylić.

Stojąc po środku pokoju, zlokalizowałam źródło ognia.
Z końca łóżka wystawał równy rząd zapałek. Zapalały się jedna od drugiej, jak gorejące słupki pomiędzy metalowymi rurkami. Z przerażeniem patrzyłam, jak zajmowały się ogniem i w tej krótkiej, paraliżującej chwili miałam znowu dziesięć lat. Po raz kolejny odczuwałam desperację i nadzieję, jakich nie czułam nigdy wcześniej.
Ale goły materac nie palił się, jak osty w październiku. Zaczął się lekko tlić i nagle zgasł.
Były moje osiemnaste urodziny.

Jestem nieufna, jak lawenda.
Samotna, jak biała róża.
Boję się...
Dlatego pozwalam, by moim głosem były kwiaty.

~~~~~

Witajcie w prologu ;)
Jest dość.... tajemniczy i dziwny, ale mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.
Rozdział już w najbliższym czasie :)

Całuski,
Lilka <333