środa, 25 marca 2015

Rozdział 3 "W blasku księżyca kwitną uczucia."

Dla tych, którzy tu są :)

Każdy z nas zasługuje na miłość. Na uczucie tak piękne, że nie da się go wyrazić najzwyklejszymi słowami.
Każdy z nas chce mieć kogoś bliskiego. Osobę, która zaakceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy.
Mimo że nasze myśli, czyny i zamiary różnią się od siebie, jest coś, co nas wszystkich łączy.
Jesteśmy ludźmi.
A każdy człowiek, bez względy na to kim jest, czuje i potrzebuje tego samego.

~~~~~~

- Ty chyba zwariowałeś, biorąc mnie tutaj! - krzyknęła Wiktoria, chwytając się bandy z grubego plastiku, która była dla niej jedynym ratunkiem przed upadkiem na twardy lód. Nigdy nie była na lodowisku, co powodowało, że nie czuła się w tym miejscu zbyt pewnie. - Przecież ja kompletnie nie potrafię na tym jeździć!
- Powtarzasz mi to odkąd tylko weszliśmy do wypożyczalni –odpowiedział Andreas, który swobodnie poruszał się na łyżwach tuż obok niej.
- I będę powtarzać dopóki nie wbiję ci tego do głowy! Ja na prawdę nie potrafię!
Jakby w dowodzie na te słowa, jedna z łyżew na jej nodze odjechała znacznie, tworząc ledwo widoczny ślad na lodzie. Wiktoria zacisnęła dłonie mocniej wokół plastiku, ale to nie pomogło. Jej nogi odjechały w przód, a ona zawisła nad lodem przez chwilę, co tylko zmniejszyło bolesność upadku, na który pozwoliła sobie, gdy jej ręce zmęczyły się utrzymywaniem ciężaru własnego ciała.
Usłyszała za sobą cichy śmiech towarzyszącego jej chłopaka. Natychmiast obrzuciła go jednym ze swoich spojrzeń, którymi roztaczała wokół siebie złowrogą aurę. Gdyby nie widział takiego wzroku wcześniej u jej wujka, pewnie poczułby się zszokowany.
Złość, którą Wiktoria tak intensywnie z siebie wylewała, nie ujmowała jej ani szczypty urody. Nawet, gdy była wściekła, wyglądała jak anioł.
Po chwili chciała podnieść się, ale nie potrafiła tego zrobić. Andreas zachęcił ją, wyciągając ku niej swoją dłoń.
Dziewczyna przez chwilę mierzyła ją wzrokiem, jakby bojąc się, iż Wellinger ma zamiar zrobić jej jakiś niekoniecznie przyjemny dowcip. Ostatecznie jednak postanowiła mu zaufać i chwyciła go, pozwalając, by od tej pory to on był jej ratownikiem.
Zachwiała się delikatnie, ale Andreas momentalnie chwycił ją swoją drugą dłonią w talii, utrzymując ją w równowadze. W taki sposób okrążyli lodową taflę po raz pierwszy. Za drugim razem Wiktoria już nieco odważniej poruszała się, a Andreas tylko lekko trzymał jej dłoń, by pomóc jej pozostać w pionie, gdy sama nie była w stanie tego zrobić. Kończyło się to tym, że oboje lądowali na lodzie zanosząc się śmiechem. Ludzie, mijając ich, zerkali na nich z politowaniem i kręcili lekko głowami z dezaprobatą.
Trzecie okrążenie wykonała już bez pomocy chłopaka. Jechała dość chwiejnie, ale nie był zmuszony do interwencji. Aż do czasu, gdy dziewczyna poczuła się zanadto pewnie i postanowiła przyspieszyć.
Zaczęła desperacko wymachiwać rękami, próbując utrzymać równowagę. Krzyknęła głośno, gdy zdała sobie sprawę, że nie potrafi tego dokonać i przygotowała się na bolesny upadek. Wtedy niemalże z prędkością światła znalazł się obok niej Andreas, który chwyciwszy ją w pasie, sam nie był w stanie wyhamować. W efekcie oboje wylądowali na plastikowym ogrodzeniu, które zatrzęsło się lekko pod ich ciężarem.
- Już dam sobie radę, możesz się odsunąć – oznajmiła.
On jednak wciąż więził ją w swoich ramionach, przygwożdżając ją do bandy i uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch.
Na jego twarzy pojawił się jego charakterystyczny uśmiech, którym zdobył serca tysiąca swoich fanek.
- Jeszcze trochę i uczeń przerośnie mistrza, więc się strzeż.
- Czyżby? - uniósł brew, przez co jego spojrzenie stało się w jeszcze większym stopniu zwalające z nóg.
Całe szczęście, że Wiktoria wciąż pozostawała unieruchomiona przez jego silne ramiona. Przełknęła głośno ślinę, czując się bezbronna wobec jego uroku osobistego. Doskonale wiedział, jak ją zagiąć i bezczelnie wykorzystywał to przeciw niej.
- Wellinger, ludzie patrzą – mruknęła, wiercąc się niespokojnie, by jak najszybciej pokonać przeszkodę, jaką były jego ramiona.
Popatrzyli sobie w oczy. Świat zewnętrzny na chwilę przestał dla nich istnieć, rozpłynął się w nicość. Jedynym, co pozostało była ta druga osoba. Cały sens istnienia zamykał się w ich ramionach.
To Wiktoria pierwsza odzyskała zdrowy rozsądek.
Momentalnie odepchnęła od siebie chłopaka, który zbity z tropu, odruchowo rozluźnił uścisk, umożliwiając jej ucieczkę. Dziewczyna natychmiast wykorzystała ten moment jego nieuwagi i oddaliła się od niego na nieznaczną odległość.
- Jeśli mnie złapiesz to... - zaczęła, jednak nim w ogóle to zdanie zdążyło uformować się w jej głowie, poczuła ramiona chłopaka, okalające od tyłu jej talię.
- To co? - spytał, opierając brodę na jej ramieniu.
- Nie zdążyłam nic wymyślić, więc w ramach kary za swoją niecierpliwość nic nie dostaniesz.

Wszystko, co najprzyjemniejsze również najszybciej się kończy.
Tak było i tym razem.
Czas upłynął im w mgnieniu oka i gdy opuszczali teren lodowiska, słońce już dawno schowało się za widnokrąg, a ulice rozświetlały nieprzyjemnie jaskrawe światła latarni.
Na ciemnym niemieckim niebie widać było tylko małe gwiazdeczki, migoczące swoim blaskiem. Błyszczały tym pięknym światłem.
Śmiały się?
Tak, bo tylko one wiedziały, co będzie dalej.
Sprytnie wszystko zaplanowały.
Przeznaczenie zapisane w gwiazdach...
Może jest w tym cień prawdy.

- Dobranoc, Andi - powiedziała, gdy już doszli na miejsce, uśmiechając się lekko.
- Dobranoc, Wiwi - szepnął, po czym ucałował policzek dziewczyny.

~~~

Dla Alby rola w popularnym serialu dla młodzieży była życiową szansą, by spełnić swoje marzenia. Nie sądziła, że jednak stanie się tak, że zdobędzie miłość swojego życia.
Od dawna była zakochana w swoim przyjacielu. Facu był dla niej kimś więcej niż zwykłym kolegą.
Nie wiedziała jednak, że on także coś do niej czuje.

Kochała go za wszystko. Za jego uśmiech, gdy widział czekoladę. Za spodnie we wszystkich kolorach tęczy.
Podziwiała go. Czasami z ukrycia, czasami otwarcie. Miał tysiące talentów. Niekiedy były one dość nietypowe, wręcz dziwne i śmieszne. Jednak jej się to podobało. Nawet bardzo.
Miał też takie coś w sobie, czego zazdrościła mu najbardziej. Umiał wtopić się w muzykę i ignorować otaczające go powietrze. Zachowywał się, jak samotne ziarenko piasku na pustyni.
Uwielbiała go, a on ją.
Bajka trwała.

Dwoje ludzi, którzy szukają wspólnego języku.
On i ona. Razem.
Dwoje, lecz jedno.
Dwa serca bijące w rytm tej samej melodii. Dwa głosy śpiewające tę samą piosenkę. Dwie pary oczu bijące tym samym blaskiem. Dwie splecione dłonie, idealnie pasujące do siebie kształtem. Jej krucha, jego silna, lecz delikatna. Dwa spojrzenia wyrażające to samo uczucie. Dwa uśmiechy promienne...
Jedno.

Księżyc zawładnął niebem, i oświetlał twarze dziewczyny oraz chłopaka. Jej z delikatną urodą tajemniczej nocy, czerwonymi wargami i nagrzanym sercem. Jego z żarem w oczach, z masą pożądania.
Siedzieli na jednej z wielu ławek i jedli gorącą czekoladę.
Spojrzała w jego oczy. Tonęła w tym spojrzeniu.
Gorzka słodycz jego czekoladowych oczu.
Paradoks.
Nie ma jej, utonęła...
A jednak była.

Siedziała i gapiła się na niego, jak idiotka. Poczuła, jak jej policzki zalewa gorący rumieniec.
- Słodko wyglądasz jako buraczek - szepnął do jej ucha, przyprawiając ją o dreszcze. Uwielbiała, gdy to robił. Zaśmiała się.
- Czekolada, blask księżyca i gwiazd, ty... Czego chcieć więcej?

Ich twarze się spotkały, spojrzenia skrzyżowały.
Tak blisko, bliżej, coraz bliżej...
Niebo.
Oboje zasmakowali nieba. Było teraz w zasięgu ich rąk.
Na chwilę zawędrowali do raju.
Na długo?
W tym momencie żadne z nich o tym nie myślało.
Byli tylko oni.
On i ona.
Wszystko inne zniknęło, a czas zatrzymał się w miejscu.

Ujął w dłonie twarz brunetki, po czym delikatnie ją od siebie odsunął.
- Kocham Cię... - wypowiedział cicho.
Jednak ona słyszała.
A to było dla niego najważniejsze. Oparł swoje czoło o jej i założył za jej ucho jeden z ciemnych kosmyków, który bezwiednie zabłąkał się na twarzy dziewczyny.
Jeszcze raz musnął wargami jej usta.

Nic nie było w tej chwili ważniejsze, niż oni.
Dla siebie, tak cudownie blisko, z dziwnym poczuciem bezpieczeństwa.

~~~~~~~

Witajcie, misiaczki ^^

Rozdział napisany był w dwa dni. Dostałam nagłej weny i zaczęłam pisać, zupełnie na spontanie.
Za słodko, prawda?
OCENĘ ZOSTAWIAM WAM : *
I zapraszam do ankiety na górze :)

Buziaki, pa! ♥

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 2 "Dwoje młodych ludzi, których połączyło przeznaczenie."






Dla Oli, która jest moim słoneczkiem i zmotywowała mnie do publikacji rozdziału <3

 

Ile razy w życiu twoje wyobrażenia pokrywały się z rzeczywistością?

Na pewno choć raz doświadczyłeś czegoś takiego, przynajmniej przez krótką chwilę.

Doskonale wiesz, jak to jest zatracić się w przekonaniu, że od tego momentu wszystko już będzie układało się tak, jak sobie zażyczysz.

Brniesz przez życie z klapkami na oczach, jesteś pewny, że nie grozi ci już nic złego.

Nie zauważasz nawet, że twoja ścieżka robi się coraz węższa, dopóki nie zaczynasz ocierać się o szorstkie ściany, raniąc swoją skórę.

Dalej dążysz do przodu, bo gdzieś przecież musi być wyjście, w którymś momencie ścieżka musi stać się prosta i łatwa do przejścia.

Nagle pojawia się twój książę, ratując cię od cierpienia. Pokazuje ci nowe życie, bez bólu.

Czy jednak wiesz, że jesteście sobie przeznaczeni?

 

~~~

 

Zamknęła oczy, pozwalając, by po jej policzku spłynęła malutka łza.

Nienawidziła tego miejsca. Było dla niej piekłem na ziemi. Wiedziała jednak, że będzie tęsknić za osobami, które tutaj poznała.

- Wikuś, nie płacz. Od teraz twoje życie się zmieni. Wszystko będzie dobrze.

- Będę za tobą strasznie tęsknić, Albi – otarła ślady łez, które pozostały na jej policzkach. – Chodź tutaj, mój wariacie. Musisz mnie mocno przytulić.

Dziewczyna podeszła do Wiktorii i uśmiechnęła się promiennie. Po chwili obie zaśmiały się i uścisnęły z całych sił.

Były dla siebie jak siostry. Rozłąka była dla nich głęboką przepaścią, którą musiały pokonać. Wiedziały jednak, że mimo dzielących je kilometrów, nadal będą sobie bardzo bliskie. Przecież zawsze trzymały się razem i pomagały w problemach. Mimo przeszkód razem zwyciężały z przeciwnościami losu. Czuły, że tym razem też tak będzie.

- Pamiętaj, że możesz zadzwonić do mnie o każdej porze dnia i nocy - Alba spojrzała w oczy swojej przyjaciółki. – Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz.

- Przecież wiesz, że tego nie zrobię, słoneczko. Lepiej ty obiecaj, że będziesz z Facu, tak jak marzyłaś.

- Nie mogę obiecywać ci takich rzeczy. Ale przyrzekam, że będę szczęśliwa i spełnię swoje marzenia. Przecież nazywam się Alba Rico – uśmiechnęła się. – Zawsze robię to, co chcę.

- Muszę już iść. Pamiętaj, że kocham cię, Albi – szepnęła.

- Ja ciebie też, aniołku.

 

Nim się obejrzała, siedziała już wygodnie z tyłu samochodu Schustera. Wiktoria wiedziała, że od teraz jej życie się zmieni na lepsze. Wyszła z piekła, dostając szansę wejścia do nieba.

Była jednak podenerwowana tym wszystkim. Włożyła do uszu słuchawki i oparła głowę o szybę auta. Wpatrywała się w mijane ciemne ulice, na których widać było tylko blask pobliskich latarni. Jeszcze przez długi czas obserwowała otoczenie i słuchała piosenek, aż w końcu padła bateria w jej telefonie i była zmuszona zasnąć.

 

Otworzyła oczy i spojrzała na wujka. Na jego twarzy malowało się skupienie. Patrzył przed siebie, a jego wzrok skierowany był na drogę będącą częścią ich wędrówki.

Wiktoria wpatrywała się z uwagą na okolicę, która zauroczyła ją swoim pięknem. Słońce wychodziło właśnie zza chmur, ogrzewając swym blaskiem jej rumiane policzki. Na rosnących nieopodal łąkach rosły drobne niezapominajki i stokrotki. Jej ulubione.

Nie było tak tylko ze względu na walory wzrokowe, lecz także na ich znaczenie.

Pamięć i niewinność.

 

Dziewczyna poznała znaczenie kwiatów od swojej mamy, zanim uległa wypadkowi, który zrujnował dzieciństwo jej córki.

Była targana od jednego do drugiego Domu Dziecka. Kilka razy próbowała uciekać, jednak bezskutecznie. To, co tam przeżywała stało się jej najgorszym koszmarem.

Sama. Bez przyjaciół. Bez pomocy. Bez rodziny. Najbardziej jednak brakowało jej miłości.

Zawsze marzyła o księciu z bajki, który ją uratuje i pokocha taką, jaka jest.

Nie sądziła, że już teraz los da jej możliwość znalezienia tego jedynego.

 

~~~

 

- Podoba ci się tutaj? – głos wujka wyrwał ją z rozmyślań.

- Nie wiem, co powiedzieć. Jest cudownie. Piękniej niż w moich snach. Jest tutaj jak w niebie.

- Już wysiadamy. Chodź, zaprowadzę cię do naszej kadry.

Otworzyła drzwi i niepewnie wysiadła z samochodu. Podążała za Schusterem, kierując swój wzrok przed siebie. Kątem oka widziała, że wszyscy się jej przyglądają. Sama jednak nie miała odwagi, by podejść i przywitać się z zawodnikami. Trener widząc sytuację, podszedł do niej, by dodać jej otuchy. Wiktoria od razu poczuła przypływ sił, ogarniających ją znienacka.

Wiedziała, że to będzie udany dzień.

 

Weszła do domku szkoleniowców. Czekało tam już kilka osób, tak jak się spodziewała, oczekiwali jej przybycia. Nie wyglądali na groźnych. Wręcz przeciwnie, byli sympatyczni. Uśmiechali się, chcąc ją powitać.

- Dobrze. Moi drodzy, to jest Wiktoria, nowa pani fotograf oraz moja prawa ręka – stwierdził, po czym zwrócił się do niej. - Poznaj swoich kolegów z pracy – zaczął wymieniać każdego z nich dodając po zdaniu opisu. – A na koniec Julka, która jest siostrą jednego z zawodników.

- Witam wszystkich – powiedziała Wiktoria, obdarzając ich promiennym uśmiechem. – Dziękuję za przybycie i powitanie. Bardzo miło mi was poznać i mam nadzieję, że nasza współpraca będzie ciekawa.

Julia nie mogła oderwać wzroku od nowo poznanej dziewczyny. Czuła, że będą sobie bliskie. W końcu, są jedynymi dziewczynami w tym gronie.

Była ona siostrą Andreasa Wellingera i przyszłą panią psycholog. Potrafiła połączyć wyjazdy na zawody skoków narciarskich, studia, naukę i opiekę młodym skoczkiem. Wciąż czuła, że jest jej malutkim braciszkiem, którym musi się zająć.

Był jej bardzo bliski.

Nie sądziła, że będzie taki również dla jej nowej koleżanki z pracy.

 

Po chwili Schuster dał jej spis wszystkich skoczków z reprezentacji, a także tych, którzy należeli do innych państw. Teraz czekało ją największe wyzwanie. Spotkanie z podopiecznymi jej wuja.

Przymknęła powieki na chwilę, by wziąć głęboki wdech i wydech, wyrzucając z siebie cały stres. Miała w sercu dziwne przeczucie, że ten dzień skrywa w sobie jeszcze wiele tajemnic i niespodzianek.

Jedyne, co musi zrobić, to je odkryć.

 

Weszli do sali, w której znajdowała się grupka chłopaków. Gdy ją zobaczyli, wszystkie rozmowy nagle ucichły. Nikt nie spodziewał się, że trener zatrudni dziewczynę.

- Dobrze, chłopcy. Nie będę dziś po raz kolejny mówił, co źle zrobiliście w treningach, bo wiem, że jesteście tego świadomi. Przyszliście tu po to, by powitać naszą nową panią fotograf oraz moją prawą rękę – popatrzył na nią. – Oto Wiktoria. Mam nadzieję, że zajmiecie się nią tak, jak należy.

- Oczywiście, trenerze – powiedzieli równo, a dziewczyna zaśmiała się pod nosem.

 

~~~

 

Pomimo późnej pory, słońce grzało niemiłosiernie, czego Wiktoria niezwykle doświadczyła. Zdecydowała się pójść po zimny napój, by chociaż na chwilę zapomnieć o upale. Odetchnęła z ulgą, widząc, że przy sklepiku nie było kolejki.

Szybko odeszła od niego z upragnioną przez siebie butelką wody i nie patrząc przed siebie, próbowała ją odkręcić. Kiedy wreszcie osiągnęła swój cel, wpadła na kogoś.

Los chciał, że zawartość tak cennego dla Wiktorii pojemnika, znalazła się na koszulce nieznajomego.

 

Po chwili podniosła wzrok i zaniemówiła.

Sama nie wiedziała, czy to z powodu jego osoby. Może to wina tych nieziemskich oczu, które się w nią wpatrywały. Gdy dotarło do niej, że nadal patrzy w jego oczy, szybko się ocknęła.

- Przepraszam, nie zauważyłam cię.

- Nic się nie stało - zobaczyła śmiejącego się Wellingera. Najmłodszego zawodnika reprezentacji Niemiec, a zarazem brata Julki.

- Ale oblałam ci całą bluzkę! – powiedziała, wskazując na mokry podkoszulek skoczka.

- Najwyżej będę chodził bez niej – stwierdził, posyłając zszokowanej siostrzenicy Schustera szeroki uśmiech, który spowodował wielkie rumieńce na jej twarzy. – A tak w ogóle to jestem Andreas, ale mów do mnie Andi.

- Wiktoria, miło mi – dziewczyna podniosła oczy i zobaczyła jego wzrok, wpatrujący się w jej postać.

- Jesteś zajęta wieczorem? – spytał, na co ona pokiwała przecząco głową. – To dobrze, bo chciałbym ci coś pokazać.

- Bardzo chętnie, już nie mogę się doczekać.

 

~~~~~~~~~

 

Witajcie kochani :)

 

Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdzialik.
Dla mnie jest za słodki. Zdecydowanie.

Jak myślicie, gdzie Andi zabierze Wiktorię? ^^

 

Dziękuję za wszystkie wejścia <3

Rozdział trzeci już niedługo.

 

Buziaki,

Lilka <3

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 1 "Jedna chwila potrafi zmienić całe życie."

Z dedykacją dla każdego, kto czyta to, mimo błędów, pomyłek i zaniedbań, których się w jakiś sposób dopuściłam.
Dziękuję, że jesteś <3



Życie stawia nas przed wieloma wyborami.
Daje nam sygnały, których niekiedy nie potrafimy dostrzec.
Popełniamy błędy.
Zadajemy ból innym, krzywdząc przy okazji siebie.
Gubimy się w krętych ścieżkach, które przygotował dla nas los.
Szukamy map i drogowskazów, zapominając o tym, że nikt nie nauczy nas życia.
Sami musimy to zrobić.

~~~~~~~

Czym jest tęsknota?
Kiedy ją odczuwamy?
Dlaczego?

Być może to świadomość o braku czegoś, co straciliśmy.
Im więcej o tym myślimy, przeżywamy, tym bardziej cierpimy.

Jako dzieci często tęsknimy za starymi zabawkami, które musieliśmy wyrzucić lub oddać. Wtedy tęsknimy za najstarszym, ulubionym misiem. Nawet, gdy będzie już w najgorszym stanie, nie chcemy się z nim żegnać, bo był przy nas od najmłodszych lat.
Od zawsze.

Jednak czy tęsknota za kimś jest taka sama, jak za czymś?
Nie.
O rzeczy łatwiej zapomnieć.
Ale o człowieku prawdopodobnie będziemy pamiętali do końca życia. Może nie zawsze, może wspomnienia zaczną blaknąć...

Lecz prędzej, czy później powrócą, nawiedzą nas w najmniej oczekiwanym momencie lub wtedy, gdy będziemy spali.

Tęsknota oznacza wiele nieprzespanych nocy, smutek, żal, rozpacz, niepokój, złość...
W pewnym momencie przyjdzie czas, gdy będziemy musieli odłożyć ją na bok, spróbować zapomnieć, dać sobie spokój i żyć dalej.

~~~

Pragnęłam...
Pragnęłam wielu rzeczy.

Czasem były to zwykłe błachostki, niekiedy jednak potrzeba czegoś większego. Ważnego dla mnie, a zarazem nieosiągalnego, niczym gwiazda na niebie.
Od jakiegoś czasu pojawiło się we mnie nowe pragnienie.
Całkowicie inne, niż dotychczasowe. Czułam, że jest ono najważniejsze ze wszystkich.
Nie miałam jednak pojęcia, na czym tak bardzo mi zależało.
Wiedziałam tylko, że muszę to mieć, dotknąć, poczuć...

Odkąd to pragnienie zamieszkało w mojej duszy, nie dawało mi spokoju.
Próbowałam zrozumieć, czemu odczuwam tak wielką potrzebę otrzymania tego. Nie umiałam jednak pojąć tej tajemnicy.
Zaczęłam zastępować to, czego pragnęłam innymi rzeczami. Jednak to w żaden sposób nie skutkowało.
Z każdą chwilą, z każdym porankiem czułam, że muszę coś z tym zrobić.
Zastanawiałam się nad tym wszystkim, nad całym moim życiem.

Pewnego dnia zrozumiałam wszystko.
Teraz wiedziałam, że tym, czego pragnęłam była...
Miłość.
Pragnęłam latać na skrzydłach miłości..

Kochaj mnie.
Tylko tego potrzebuję.
Twojej miłości.
Potrzebuję ciebie.
Twojego ciepła.
Chcę być dla ciebie idealna.
Chcę być twoja.
Tylko twoja.

~~~

Oczy są zwierciadłem duszy...
Więc patrzę an ciebie i próbuję odczytać z nich, co czujesz.
Czy ujrzę w nich blask?

Spojrzałam na niego.
W jego lśniących, brązowych oczach widziałam wszystkie uczucia, które w sobie nosił. Strach, niepewność, smutek, żal...
Po chwili jednak pojawiły się tam drobne iskierki. Błyszczały w czekoladowej przestrzeni, niczym gwiazdy...
Jak mdłe promienie świec, przyćmione swym dymem.
Jak zamarznięte krople rosy na ciemnych gałązkach drzewa.
Lśniące i zdradliwe.
Jednocześnie hipnotyzująco piękne. Najpiękniejsze na świecie.
I zdradliwe w swoim pięknie..
W nim jednak nie było ani odrobiny zdradliwości.
Stał i patrzył na mnie. W jego wzroku zobaczyłam to, czego pragnęłam od zawsze...
Miłość.
Na zawsze.

- Wiktoria, obudź się - głos opiekunki z Domu Dziecka wyrwał mnie z rozmyślań. - Masz gościa, ładnie się ubierz.

Wciąż pamiętałam mój sen. Ciągle widziałam jego oczy. Ciemne, lśniące łzawo, tak podobne do tych przestraszonego zwierzęcia. Wypełnione  niemym wołaniem.
Już na zawsze miały zostać w mojej pamięci, odciśnięte, jak piętno na świadomości, jak pieczęć na sercu.
Nie wiedziałam, kim jest, ale czułam, że tylko on może dać mi miłość, której tak bardzo potrzebowałam.

Przebrana zeszłam do sali. Czekała tam na mnie opiekunka i nieznany mi dotąd mężczyzna. Bacznie mi się przyglądał.
- To jest właśnie twój wujek, Werner Schuster - powiedziała, po czym wyszła.
- Wszystkiego najlepszego, Wikusiu. Dawno cię nie widziałem, odkąd twoja mama odeszła nie miałem z tobą kontaktu. I teraz wreszcie mam tą możliwość - uśmiechnął się do mnie delikatnie. - Trzeba przyznać, wyrosłaś na piękną, dużą i mądrą dziewczynę. Będziesz taka, jak twoja mama... Które to już urodziny? Osiemnaste? - przytaknęłam. - Cudownie.
- Miło mi - odpowiedziałam cicho.
- Mam dla ciebie propozycję.. Wiem, że jesteś już pełnoletnia i możesz robić, co chcesz, jednak mam nadzieję, że się zgodzisz - spojrzał w moją stronę.
- Na czym ona polega?
- Mam dla ciebie pracę. Poznasz wielu ludzi, zwiedzisz świat. Będziesz fotografem, moją prawą ręką. Reszty dowiesz się potem - oczekiwał odpowiedzi. Musiałam podjąć decyzję, pierwszą i może najważniejszą. Mogła zmienić całe moje życie.
- Dobrze. Zgadzam się - odparłam z uśmiechem.

~~~

Koledzy rzucili się na niego, jak zwierzęta, gdy tylko zjawił się w niemieckim boksie. Do nich już dotarła świadomość, że ich najmłodszy kolega ma przed sobą życiową szansę.
On jednak jeszcze nie oswoił się z tą myślą. W jego głowie wciąż brakowało miejsca na przyjęcie do siebie tego, że jest w stanie odnieść taki sukces. To wydawało mu się zbyt piękne.
A co, jeśli nie wytrzyma presji? Na dobry wiatr też nie mógł liczyć. W końcu wielu cenionych zawodników miało pecha. Kto powiedział, że i on, Andreas Wellinger, nie może trafić na gorsze warunki?

Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.

Duma wypełniła go dopiero, gdy spiker zapowiedział jego drugi skok.
Niemieckie flagi zaczęły gwałtownie dygotać, jakby szarpane silnym wiatrem.
Jego imię niosące się echem po terenie całej skoczni, a także poza nim, trafiło wprost do jego serca i dodało mu silnej motywacji.
To właśnie głośny doping kibiców poniósł go wysoko nad zeskokiem i pozwolił przeskoczyć sto trzydziesty metr. Co do tego nie miał wątpliwości. Nie był pewny, czy starczy to do zwycięstwa w konkursie, ale triumfu w ogólnej klasyfikacji już nic nie mogło mu odebrać.

Nigdy nie wiadomo, jaka przyjdzie następna karta...
Trzeba brać życie takim, jakie jest. Sprawiać, by liczył się każdy dzień...

Odpiął narty, które uniemożliwiały mu poruszanie się, po czym uścisnął dłoń Koflera, który czekał tylko, by złożyć mu szczere gratulacje.
W końcu dla osiemnastoletniego chłopaka był to sukces dużej wagi. Gratulacje należały mu się chociażby za to, że uniósł ciężar tej presji, która na nim ciążyła.
Oddychał głęboko, a z każdą sekundą bezgraniczna radość wkradała się do kolejnych komórek jego ciała, aż w końcu opanowała go całego. Wiedział jednak, że zanim ją ją uzewnętrzni, wypadałoby poczekać na ogłoszenie ostatecznego werdyktu.
Zanim to nastąpiło, pozwolił sobie tylko na kilka uśmiechów w stronę kamery.
Po chwili oczekiwania, spiker ogłosił oficjalnie jego wynik, a potwierdzenie ukazało się na tablicy z wynikami.

Wygrał.

Emocje, które się w nim kumulowały od niemal dwóch godzin, wyrwały z niego radosny okrzyk.
Dostrzegł biegnącego w jego stronę Wanka, który również nie kwapił się, by studzić swój entuzjazm. Mocno go uścisnął i uniósł, jak małego chłopca, mimo że wzrostem zdążył już przewyższyć starszego kolegę.
Łzy stanęły mu w oczach, gdy dotarło do niego, co osiągnął i to w tak młodym wieku. Tylko Thomas Morgenstern był młodszy, gdy sięgał po zwycięstwo w Letnim Grand Prix, a przecież to legenda skoków.
Przyjmował gratulacje od zawodników, których stawiał sobie za wzór do naśladowania. Od Severina poczynając, poprzez dwukrotnego mistrza świata, Kamila Stocha, Prevca, Schlierenzauera i wielu innych, którzy zaszczyli swą obecnością ten konkurs.

Przez chwilę Andreas obawiał się, że to sen, ale ku jego ogromnemu szczęściu była to rzeczywistość.
Pragnął, by to nie ulegało zmianie.
Marzyło mu się życie pełne sukcesów i, mimo że zimą zwycięstwa z pewnością smakują dużo lepiej, ten letni triumf wydawał się być początkiem.

Nie był jeszcze świadomy, że już niedługo jego życie wywróci się do góry nogami i to na jego własne życzenie.

~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie, kochani <3

Rozdział wyszedł zdecydowanie za krótki, wiem. Wiem także, że część z was na pewno nim zawiodłam, ale specjalnie akcja będzie już w drugim rozdziale! :)

Zapraszam do strony z opisem bohaterów. Starałam dodać się ją na czas ;)
Dziękuję za komentarze pod prologiem i tyle wejść :*
Jesteście wspaniali <3
Co sądzicie o rozdziale? Zapraszam do komentowania :)

Całuski,
Lilka *o*

poniedziałek, 2 lutego 2015

Prolog: "Samotność jest czasem, gdy możemy na nowo stać się dziećmi..."

Dla Julki <3
Za wsparcie w trudnych chwilach i uśmiech, który rozjaśnia każdą burzę...

W burzy zdarzeń, w szumie dnia zagubiona w losu grach, ciągle szukasz swoich miejsc.
Tak, jak dziecko w gęstej mgle, błądzisz, nie poddajesz się.
Wciąż próbujesz znaleźć swój cel i życia sens.
Znowu pędzisz, tak nieuchwytna, niczym wiatr..
Tajemnicza, tak jak sen.

~~~

Od ośmiu lat śniłam o ogniu...
Drzewa zapalały się, gdy obok nich przechodziłam. Płonął nawet ocean. Słodki dym osiadał na moich włosach, a rankiem, czułam jego niezwykły zapch na poduszce.
Mimo wszystko, obudziłam się, gdy zaczął płonąć materac. Ostra chemiczna woń kontrastowała z nglistą słodyczą moich snów. Te zapachy różniły się, jak dwa gatunki jaśminu: indyjski i kalifornijski.
Przywiązanie i rozłąka...
Nie sposób ich pomylić.

Stojąc po środku pokoju, zlokalizowałam źródło ognia.
Z końca łóżka wystawał równy rząd zapałek. Zapalały się jedna od drugiej, jak gorejące słupki pomiędzy metalowymi rurkami. Z przerażeniem patrzyłam, jak zajmowały się ogniem i w tej krótkiej, paraliżującej chwili miałam znowu dziesięć lat. Po raz kolejny odczuwałam desperację i nadzieję, jakich nie czułam nigdy wcześniej.
Ale goły materac nie palił się, jak osty w październiku. Zaczął się lekko tlić i nagle zgasł.
Były moje osiemnaste urodziny.

Jestem nieufna, jak lawenda.
Samotna, jak biała róża.
Boję się...
Dlatego pozwalam, by moim głosem były kwiaty.

~~~~~

Witajcie w prologu ;)
Jest dość.... tajemniczy i dziwny, ale mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.
Rozdział już w najbliższym czasie :)

Całuski,
Lilka <333

środa, 28 stycznia 2015

Powitanie, czyli kolejny blog Lilki ;)

Witajcie, kochani <3

Witam was na moim drugim blogu. Zapewne już mnie znacie, jednak się przedstawię na początek.

Mam na imię Wiktoria i chodzę do pierwszej gimnazjum.
Uwielbiam słodycze, skoki narciarskie, motocykle i piłkę nożną. Wszędzie jest mnie pełno i zawsze zdobywam to, co chcę. Jestem raczej typem niegrzecznej i nieposłusznej dziewcyzny, która za wszelką cenę chce spełniać swoje marzenia. Uwielbiam tańczyć i robie to dosłownie od dziecka ;)

W wolnym czasie piszę różnego rodzaju opowiadania i właśnie dlatego założyłam tego bloga.
Historia, która się tu znajdzie będzie dość... ciekawa i napewno inna niż wszystkie, jakie dotąd pisałam.
Mam nadzieję, że ta historia was zaciekawi i zostaniecie ze mną tutaj na dłużej.

Prolog już niedługo ;*
Buziaczki,
Lilcia