środa, 25 marca 2015

Rozdział 3 "W blasku księżyca kwitną uczucia."

Dla tych, którzy tu są :)

Każdy z nas zasługuje na miłość. Na uczucie tak piękne, że nie da się go wyrazić najzwyklejszymi słowami.
Każdy z nas chce mieć kogoś bliskiego. Osobę, która zaakceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy.
Mimo że nasze myśli, czyny i zamiary różnią się od siebie, jest coś, co nas wszystkich łączy.
Jesteśmy ludźmi.
A każdy człowiek, bez względy na to kim jest, czuje i potrzebuje tego samego.

~~~~~~

- Ty chyba zwariowałeś, biorąc mnie tutaj! - krzyknęła Wiktoria, chwytając się bandy z grubego plastiku, która była dla niej jedynym ratunkiem przed upadkiem na twardy lód. Nigdy nie była na lodowisku, co powodowało, że nie czuła się w tym miejscu zbyt pewnie. - Przecież ja kompletnie nie potrafię na tym jeździć!
- Powtarzasz mi to odkąd tylko weszliśmy do wypożyczalni –odpowiedział Andreas, który swobodnie poruszał się na łyżwach tuż obok niej.
- I będę powtarzać dopóki nie wbiję ci tego do głowy! Ja na prawdę nie potrafię!
Jakby w dowodzie na te słowa, jedna z łyżew na jej nodze odjechała znacznie, tworząc ledwo widoczny ślad na lodzie. Wiktoria zacisnęła dłonie mocniej wokół plastiku, ale to nie pomogło. Jej nogi odjechały w przód, a ona zawisła nad lodem przez chwilę, co tylko zmniejszyło bolesność upadku, na który pozwoliła sobie, gdy jej ręce zmęczyły się utrzymywaniem ciężaru własnego ciała.
Usłyszała za sobą cichy śmiech towarzyszącego jej chłopaka. Natychmiast obrzuciła go jednym ze swoich spojrzeń, którymi roztaczała wokół siebie złowrogą aurę. Gdyby nie widział takiego wzroku wcześniej u jej wujka, pewnie poczułby się zszokowany.
Złość, którą Wiktoria tak intensywnie z siebie wylewała, nie ujmowała jej ani szczypty urody. Nawet, gdy była wściekła, wyglądała jak anioł.
Po chwili chciała podnieść się, ale nie potrafiła tego zrobić. Andreas zachęcił ją, wyciągając ku niej swoją dłoń.
Dziewczyna przez chwilę mierzyła ją wzrokiem, jakby bojąc się, iż Wellinger ma zamiar zrobić jej jakiś niekoniecznie przyjemny dowcip. Ostatecznie jednak postanowiła mu zaufać i chwyciła go, pozwalając, by od tej pory to on był jej ratownikiem.
Zachwiała się delikatnie, ale Andreas momentalnie chwycił ją swoją drugą dłonią w talii, utrzymując ją w równowadze. W taki sposób okrążyli lodową taflę po raz pierwszy. Za drugim razem Wiktoria już nieco odważniej poruszała się, a Andreas tylko lekko trzymał jej dłoń, by pomóc jej pozostać w pionie, gdy sama nie była w stanie tego zrobić. Kończyło się to tym, że oboje lądowali na lodzie zanosząc się śmiechem. Ludzie, mijając ich, zerkali na nich z politowaniem i kręcili lekko głowami z dezaprobatą.
Trzecie okrążenie wykonała już bez pomocy chłopaka. Jechała dość chwiejnie, ale nie był zmuszony do interwencji. Aż do czasu, gdy dziewczyna poczuła się zanadto pewnie i postanowiła przyspieszyć.
Zaczęła desperacko wymachiwać rękami, próbując utrzymać równowagę. Krzyknęła głośno, gdy zdała sobie sprawę, że nie potrafi tego dokonać i przygotowała się na bolesny upadek. Wtedy niemalże z prędkością światła znalazł się obok niej Andreas, który chwyciwszy ją w pasie, sam nie był w stanie wyhamować. W efekcie oboje wylądowali na plastikowym ogrodzeniu, które zatrzęsło się lekko pod ich ciężarem.
- Już dam sobie radę, możesz się odsunąć – oznajmiła.
On jednak wciąż więził ją w swoich ramionach, przygwożdżając ją do bandy i uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch.
Na jego twarzy pojawił się jego charakterystyczny uśmiech, którym zdobył serca tysiąca swoich fanek.
- Jeszcze trochę i uczeń przerośnie mistrza, więc się strzeż.
- Czyżby? - uniósł brew, przez co jego spojrzenie stało się w jeszcze większym stopniu zwalające z nóg.
Całe szczęście, że Wiktoria wciąż pozostawała unieruchomiona przez jego silne ramiona. Przełknęła głośno ślinę, czując się bezbronna wobec jego uroku osobistego. Doskonale wiedział, jak ją zagiąć i bezczelnie wykorzystywał to przeciw niej.
- Wellinger, ludzie patrzą – mruknęła, wiercąc się niespokojnie, by jak najszybciej pokonać przeszkodę, jaką były jego ramiona.
Popatrzyli sobie w oczy. Świat zewnętrzny na chwilę przestał dla nich istnieć, rozpłynął się w nicość. Jedynym, co pozostało była ta druga osoba. Cały sens istnienia zamykał się w ich ramionach.
To Wiktoria pierwsza odzyskała zdrowy rozsądek.
Momentalnie odepchnęła od siebie chłopaka, który zbity z tropu, odruchowo rozluźnił uścisk, umożliwiając jej ucieczkę. Dziewczyna natychmiast wykorzystała ten moment jego nieuwagi i oddaliła się od niego na nieznaczną odległość.
- Jeśli mnie złapiesz to... - zaczęła, jednak nim w ogóle to zdanie zdążyło uformować się w jej głowie, poczuła ramiona chłopaka, okalające od tyłu jej talię.
- To co? - spytał, opierając brodę na jej ramieniu.
- Nie zdążyłam nic wymyślić, więc w ramach kary za swoją niecierpliwość nic nie dostaniesz.

Wszystko, co najprzyjemniejsze również najszybciej się kończy.
Tak było i tym razem.
Czas upłynął im w mgnieniu oka i gdy opuszczali teren lodowiska, słońce już dawno schowało się za widnokrąg, a ulice rozświetlały nieprzyjemnie jaskrawe światła latarni.
Na ciemnym niemieckim niebie widać było tylko małe gwiazdeczki, migoczące swoim blaskiem. Błyszczały tym pięknym światłem.
Śmiały się?
Tak, bo tylko one wiedziały, co będzie dalej.
Sprytnie wszystko zaplanowały.
Przeznaczenie zapisane w gwiazdach...
Może jest w tym cień prawdy.

- Dobranoc, Andi - powiedziała, gdy już doszli na miejsce, uśmiechając się lekko.
- Dobranoc, Wiwi - szepnął, po czym ucałował policzek dziewczyny.

~~~

Dla Alby rola w popularnym serialu dla młodzieży była życiową szansą, by spełnić swoje marzenia. Nie sądziła, że jednak stanie się tak, że zdobędzie miłość swojego życia.
Od dawna była zakochana w swoim przyjacielu. Facu był dla niej kimś więcej niż zwykłym kolegą.
Nie wiedziała jednak, że on także coś do niej czuje.

Kochała go za wszystko. Za jego uśmiech, gdy widział czekoladę. Za spodnie we wszystkich kolorach tęczy.
Podziwiała go. Czasami z ukrycia, czasami otwarcie. Miał tysiące talentów. Niekiedy były one dość nietypowe, wręcz dziwne i śmieszne. Jednak jej się to podobało. Nawet bardzo.
Miał też takie coś w sobie, czego zazdrościła mu najbardziej. Umiał wtopić się w muzykę i ignorować otaczające go powietrze. Zachowywał się, jak samotne ziarenko piasku na pustyni.
Uwielbiała go, a on ją.
Bajka trwała.

Dwoje ludzi, którzy szukają wspólnego języku.
On i ona. Razem.
Dwoje, lecz jedno.
Dwa serca bijące w rytm tej samej melodii. Dwa głosy śpiewające tę samą piosenkę. Dwie pary oczu bijące tym samym blaskiem. Dwie splecione dłonie, idealnie pasujące do siebie kształtem. Jej krucha, jego silna, lecz delikatna. Dwa spojrzenia wyrażające to samo uczucie. Dwa uśmiechy promienne...
Jedno.

Księżyc zawładnął niebem, i oświetlał twarze dziewczyny oraz chłopaka. Jej z delikatną urodą tajemniczej nocy, czerwonymi wargami i nagrzanym sercem. Jego z żarem w oczach, z masą pożądania.
Siedzieli na jednej z wielu ławek i jedli gorącą czekoladę.
Spojrzała w jego oczy. Tonęła w tym spojrzeniu.
Gorzka słodycz jego czekoladowych oczu.
Paradoks.
Nie ma jej, utonęła...
A jednak była.

Siedziała i gapiła się na niego, jak idiotka. Poczuła, jak jej policzki zalewa gorący rumieniec.
- Słodko wyglądasz jako buraczek - szepnął do jej ucha, przyprawiając ją o dreszcze. Uwielbiała, gdy to robił. Zaśmiała się.
- Czekolada, blask księżyca i gwiazd, ty... Czego chcieć więcej?

Ich twarze się spotkały, spojrzenia skrzyżowały.
Tak blisko, bliżej, coraz bliżej...
Niebo.
Oboje zasmakowali nieba. Było teraz w zasięgu ich rąk.
Na chwilę zawędrowali do raju.
Na długo?
W tym momencie żadne z nich o tym nie myślało.
Byli tylko oni.
On i ona.
Wszystko inne zniknęło, a czas zatrzymał się w miejscu.

Ujął w dłonie twarz brunetki, po czym delikatnie ją od siebie odsunął.
- Kocham Cię... - wypowiedział cicho.
Jednak ona słyszała.
A to było dla niego najważniejsze. Oparł swoje czoło o jej i założył za jej ucho jeden z ciemnych kosmyków, który bezwiednie zabłąkał się na twarzy dziewczyny.
Jeszcze raz musnął wargami jej usta.

Nic nie było w tej chwili ważniejsze, niż oni.
Dla siebie, tak cudownie blisko, z dziwnym poczuciem bezpieczeństwa.

~~~~~~~

Witajcie, misiaczki ^^

Rozdział napisany był w dwa dni. Dostałam nagłej weny i zaczęłam pisać, zupełnie na spontanie.
Za słodko, prawda?
OCENĘ ZOSTAWIAM WAM : *
I zapraszam do ankiety na górze :)

Buziaki, pa! ♥

2 komentarze:

  1. Super. nie mogę doczekac się ciagu dalszego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam Cię zaprosić na coś nowego, mam nadzieję, że Ci się spodoba i zostaniesz. -> http://this-is--the-time-of-our--lives.blogspot.com/2016/05/1-zaopatrz-sie-w-leki-na-depresje-i.html

    A co do opowiadania, to trochę za nim tęsknię.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń